sobota, 16 kwietnia 2016

Puk, puk...

Zagląda tu ktoś? :)
Ja dziś słuchając starych piosenek przy których pisałam rozdziały, wróciłam poczytać co to kiedyś pisałam i powspominać te czasy... Strasznie dużo zmieniło się w moim życiu. Duuuużo na plus, trochę na minus, ale finalnie jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie i przyszłą żoną :)

Pozdrawiam Was :)

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział Dziesiąty - I została tylko nicość...

Dobry wieczór! 
Dodaję cały rozdział dziesiąty i czekam na komentarze!
Enjoy!

Buziaki, wampi

PS. Niezbetowane
PS2. Coś się podziało z bloggerem, więc jak są jakieś błędy i tekst się zlewa to dajcie znać.
* * * 

Życie nas nie oszczędza. Codziennie tracimy jakąś czystkę siebie, której już nigdy nie odzyskamy. Z każdym dniem stajemy się inni, aż dochodzimy do momentu, kiedy nie poznajemy się. Patrząc w lustro widzimy wciąż tą samą osobę, jednak inną. Wybory, których codziennie dokonujemy, odbijają się całym naszym życiu. Wciąż popełniamy błędy, które mogą niezmiennie zmienić naszą przyszłość. Zatrzymajmy się na chwilę i pomyślmy, co by było gdyby…




* * *

-Nigdy się nie poddawaj Hermiono… - wyszeptał, ściskając mocniej moją dłoń. Wiedziałam, że to koniec. Czułam to, jednak nie mogłam w to uwierzyć. To nie miało tak być. Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie. Powinniśmy mieć dzieci, dom i po prostu być. Teraz już nie ma nic. Nie ma go, nie ma nas, jestem tylko ja i niespełnione pragnienia.Otworzyłam oczy, głęboko oddychając. To tylko sen, to tylko sen… Powtarzałam sobie, przeżywając jeszcze raz każdą minutę, każdą sekundę, cierpienia mojego męża. Łzy pociekły mi po policzkach. Minęło już tyle lat, lecz w mym sercu wciąż jest pustka. Wciąż cierpię i co najgorsze zapominam… Nie pamiętam już jego głosu, jego twarz staje mi się coraz bardziej obca i mimo że otaczają mnie jego fotografie, nie pamiętam go tak dobrze, jakbym chciała. Na samą myśl, że mogłabym o nim zapomnieć, me serce ścisnęło się mocniej, a łzy stały się bardziej uporczywe. Wstałam z łóżka, nie mogąc sobie pozwolić na chwile słabości i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. W domu panowała cisza, a za oknem słońce leniwie wychylało się z za horyzontu.
-No tak jesteś tu, bo jesteśmy współlokatorami, trudno żebyś był tu z kimś innym – odpowiedziała zaczepnie 
-Nie mam zbyt dużo czasu. O czym chcesz rozmawiać? - zapytał chłodno oddając mi gazetę.
-Tobias? – zagadnęłam podchodząc do otwartych drzwi balkonowych.
-O cześć. – Przywitał się lekko speszony, szybko gasząc papierosa. Obłoki dymu wciąż unosiły się dookoła niego. –Nie wiedziałem, że już wstałaś.Odwrócił wzrok w kierunku wschodu słońca.
-Nie wiedziałam, że palisz.
-Bo nie palę – odpowiedział zdecydowanie zbyt szybko.
-No tak, jasne, nie palisz, fajka sama wpadła Ci do ust, zapaliła się i wypaliła – zaśmiałam się.
-Dobra palę. Nie chciałem ci mówić, bo nie chciałem zostać wywalony na bruk.
-O ile dobrze pamiętam, kiedy rozmawialiśmy pierwszy raz o wynajęciu pokoju, zarzekałeś się, że nie palisz, ale mogę się mylić.Usiadłam obok niego na murku. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie by poranne promienie ogrzały moją twarz. Uwielbiałam to uczucie, uwielbiałam wschody słońca, ponieważ każdy wschód oznaczał nowy dzień, a każdy dzień to dar. Dar, którego tak często nie doceniamy. Siedzieliśmy w ciszy, rozmyślając nad tym co przyniesie nowy dzień.
-Wiesz, to zabawne. – Zaśmiał się.
-Hm?
-Że jestem tu z Tobą.

* * *



–Poza tym jesteś tu, ponieważ dokonałeś takich, a nie innych wyborów w życiu. Widocznie tak miało być.
-Wierzysz w przeznaczenie? – zapytałem odwracając się, by móc na nią spojrzeć.-Co masz na myśli? – Nasze spojrzenia spotkały się.
-No wiesz, znaki na niebie, druga połówka i inne gówna, którymi się karmi ludzi. – Odpowiedziałem bez zastanowienia. Ja nie wierzyłem. Właściwie nie wierzyłem w nic. No może w przyjaźń, ale tylko w stosunku do Theo. Życie nie jest proste, ani nie składa się z banałów, a przeznaczenie to banał. To tak jakby wierzyć, że coś jest albo czarne, albo białe. Że jest zło i dobro, i nic poza tym. To jest po prostu niemożliwe.
-Wierzę, co jest dla mnie przytłaczające. – odpowiedziała, pochylając swoją głowę.
-Dlaczego?
-Bo moja wiara potwierdza, że nie ma już dla mnie nadziei na miłość. Miałam męża, ale on nie żyje. Był moją drugą połówką i wiem, że już nigdy nie spotkam kogoś takiego jak on. Różniliśmy się jak woda i ogień, a mimo to byliśmy do siebie tak bardzo podobni.
-Skąd wiesz, że to akurat on nią był?
-Głupie pytanie. Po prostu wiem.
-Yhym. Kawy? – zaproponowałem, wstając z miejsca. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i odpowiedziała:
-Z chęcią – ruszyłem w kierunku domu, kiedy usłyszałem za sobą jej głos –Następnym razem nie kryj się, że palisz. Nie lubię tego, ani nie pochwalam, ale teraz to także twójdom, wiec póki palisz na balkonie, nie odezwę się ani słówkiem.Teraz to także twój dom… Jej słowa wciąż rozbrzmiewały w mojej głowie. Miałarację. Czułem się tu jak w domu. Z dala od magii, z dala od zła, z dala odwspomnień… Byłem wolny. A jednak jakaś część mnie chciała wrócić do tamtegoświata, naprawić to co zniszczyłem. Przeprosić tych, których skrzywdziłem. Ironialosu, nieprawdaż? Mieszkam pod jednym dachem z osobą, którą gnębiłem przez lata imimo chęci przeproszenia jej, nie mogę tego zrobić. I takie jest właśnie życie –cholernie zabawne.

* * *

-Nie mogę z nim wytrzymać! Łazi za mną wszędzie! – piekliła się Ginny, prawiewbiegając do mojego domu. Jak zwykle ubrana była w swoją ukochany skórzany strój. I jak zwykle przyjechała czystym złem – swoim motorem. Wojna zmienia ludzi tojasne, ale jej po wojnie totalnie odbiło. Zupełnie jakby ktoś zrobił jej przeszczep mózgu.
-Cześć Ginny! Jasne możesz wejść. Nie, nie przeszkadzasz mi. Mnie również ciebie miło widzieć. – Recytowałam z nutką sarkazmu. 
-Oh przestań, przecież wiem, że jesteś sama – odpowiedziała, rozsiadając się w salonie. 
-Mam współlokatora, pamiętasz? – zaśmiałam się. Podeszłam do kuchennego blatu,by zrobić nam kawę –Więc? O co chodzi i kto za tobą chodzi?
Dobrze wiedziałam kto, jego imię to ostatnimi czasy był nasz główny temat, ale to nie znaczy, że nie mogę jej pomęczyć.
-Ten cholerny Nott! – krzyknęła tak głośno, że aż Tobias wychylił głowę ze swojegopokoju, by sprawdzić czy wszystko w porządku.
-Tym razem co ci zrobił? Znowu uratował życie?
-Nigdy mi nie uratował życia, przestań gadać głupoty. Jestem…
-Tak, wiem. Silną, niezależną kobietą a faceci to czyste zło. Wiem, uwierz. –zaśmiałam się i podałam jej filiżankę. Usiadłam obok niej i nie mogłam się nieuśmiechnąć. Przez te wszystkie lata stała się piękna. Moja uroda przeminęła, jej za tostała się jeszcze bardziej wyrazistsza. Włosy sięgały jej prawie pasa, oczy świeciły atwarz promieniała. Była po prostu piękna.
-Nie nabijaj się ze mnie! – burknęła obrażona –Ja mam poważny problem, a ty… Ale wracając do tego parszywego szczura, on mnie śledzi! Idę do pracy – Nott, jestem wpracy – Nott, idę do sklepu – Nott, wszędzie on! Mam go dość! Mam dość jego pocałunków, mam…
-Stop! Co? – odłożyłam filiżankę i wielkimi oczami wpatrywałam się w moją przyjaciółkę.
-Bo ja… Nie chciałam ci mówić, bo to nasz śmiertelny wróg i ja przez przypadek, i to był naprawdę dobry pocałunek, właściwie był tak dobry, że no wiesz… Zakochana para, Jacek i Barbara… Siedzą na kominie? – zawahała się i spojrzała na mnie. 
-Przespałaś się z nim!
-Ale ja nie chciałam!
-Ah po prostu potknęłaś się i wpadłaś mu do łóżka? – uwielbiałam się z nią droczyć!
-Nie, ja…-Przestań! Jesteś dorosłą kobietą!
-Ale to nasz wróg! To jest ślizgon! – krzyknęła.
-Wielkie mi rzeczy. Snape to też ślizgon, a z moich obserwacji wynika, że potrafi byćmiły. Malfoy to też ślizgon a podobno uratował Emily przed śmiercią. To jestprzeszłość, musimy zostawić to za sobą, inaczej nigdy nie ruszymy z naszym życiem.
-A ty ze swoim ruszyłaś? – Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć.
-Staram się, Ginny, ale to nie jest łatwe. Nie jestem już tą osobą, którą byłam kiedyś. To wszytko jest takie trudne. Wszystko się zmienia z dnia na dzień, a najgorsze... - mój głos załamał się. 
-Jestem tu dla Ciebie - uśmiechnęła się rudowłosa i mocno mnie przytuliła. Łzy po raz kolejny tego dnia, popłynęły po moich policzkach a ja żałośnie załkałam.-Tak bardzo za nim tęsknię...
-Wiem, wiem...
-Ginny ja nie pamiętam jego głosu! Siedzę godzinami i nie mogę sobie go przypomnieć! Ja go zdradziłam! - wyłkałam w jej ramię.
-Nie zdradziłaś go. Tak już jest. Wspomnienia bledną, ale zawsze będziesz go kochać. Ból kiedyś stanie się znośny, a ty znowu będziesz gotowa na szczęście. Zasługujesz na nie.-Dziękuję, że jesteś.
-Jestem i zawszę będę po twojej stronie. Jestem twoim aniołem. - Zaśmiała się, przytulając mnie mocniej. Naprawdę była moim aniołem.

* * *

 -Severus? - zapukałam do drzwi, uchylając je. Weszłam do sali, ale wydawała się pusta. Nagle usłyszałam szelest szat i chłodny głos:
-Czego, Black? - warknął Snape, wychodząc z cienia. Wyglądał przerażająco w tych swoich szatach. Wyciągnąłem różdżkę i szybko transmutowałam ołówek z mojej kieszeni w świeczkę. 
-Chciałam z Tobą porozmawiać. Czytałeś Proroka? - zapytałam podając mu gazetę. -Wiem, że mnie nienawidzisz, ale nie wiem do kogo innego mogłabym się udać. Podejrzewam, że wiesz na mój temat wiele więcej, niż chciałabym.Spojrzał na mnie krzywo, a następnie zaczął czytać. Nagłówek na głównej stronie brzmiał:



Tajemnicze morderstwo kobiety!

Aurorzy poszukują sprawcy brutalnego morderstwa do którego doszło dnia 01.06.2006r na obrzeżach Hogsmeade. Ciało kobiety zostało kilkakrotnie zgwałcone i okaleczone. Przyczyną zgonu były liczne rany kłute zadane przez ostre narzędzie. Nie użyto magii. Ciało niestety nie zostało zidentyfikowane. Morderca wciąż na wolności!


 -Moglibyśmy udać się w bardziej ustronne miejsce? To klasa, a...
-Nałożone na nią jest tyle zaklęć, że uwierz nikt nas nie podsłucha. Do rzeczy, Black.
-Ja... Ja miałam dość burzliwe małżeństwo z Cromackiem. Bił mnie, upokarzał, ale to na pewno wiesz. - Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie łatwo było o tym myśleć, a co dopiero komuś mówić. Tym bardziej komuś o inicjałach SS, chociaż ufałam mu. Wiem, że tylko on może mi pomóc. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego. Był skupiony, a na jego twarzy nie widziałam pogardy ani litości. Zachowywał się jak zwykle obojętnie, ale to było dobre. Nie chciałam by mnie pocieszał, co tak czy siak, było raczej niemożliwe.
 -Mieliśmy córkę. Nazywała się Rosalie, niestety zmarła mając niespełna kilka miesięcy - wydukałam.
-Zabił ją, prawda? On zabił waszą córkę? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Zamknęłam oczy na chwilę by móc odpowiedzieć:
-Tak. Zabił ją.
-Jak możesz być tak głupia i go kryć?! Jak mogłaś tego nie zgłosić nikomu?!-Nie masz pojęcia...
-To mnie oświeć! On zabił twoje dziecko!
-Zgłaszałam to, nie rozumiesz?! Zgłaszałam! Błagałam by coś z nim zrobili! Nikt mi nie wierzył! Nikt! Draco mi pomagał, ale jego nie ma! Zniknął i muszę go odnaleźć!
-Co to wszytko ma wspólnego z tą dziewczyną?!
-Ja wiem kim ona jest.
-Skąd wiesz? - zapytał, wpatrując się we mnie.
-Ponieważ to ja jestem tą kobietą.