Witam ponownie :) Tym razem zapraszam na piąty rozdział, który pisało mi się wspaniale.
Dedykuję go Venetii, bo dzięki niej powstał tak szybko! Dziękuję kochana za wszytko!
Podziękowania również dla Dominiki i Nesi!
Czytajcie, komentujcie i cieszcie się życiem!
Buziaki, wampirek.
EDIT: Po lewej stronie w menu głównym dodałam zakładkę "Bohaterowie" dla zainteresowanych :)
* * *
Każdy
z nas ma chwile zwątpienia. Czujemy się zagubieni i nie potrafimy
odnaleźć się w danej sytuacji. Nowe miejsca, nowi ludzie, nowe
przygody... Nie możemy pogodzić się, dlaczego nasze życie tak
wygląda. Przecież wyobrażaliśmy sobie je całkowicie inaczej.
Dryfowaliśmy, aż nagle znaleźliśmy się w całkowicie innym
miejscu, innej sytuacji, nowej rzeczywistości. Wszytko dookoła nas
było nieznajome, wirowało, a jedyne co mogliśmy zrobić to
odnaleźć się gdzieś, pomiędzy tym szaleństwem. W innym wypadku
zginęlibyśmy.
*
* *
Leżałem,
tępo wpatrując się w plamę na suficie. Pierwsza noc w nowym
miejscu. Czułem się dziwnie. Pokój był mały i przytulny.
Mogę się założyć, że nikt od lat w nim nie przebywał. W
powietrzu unosił się zapach stęchlizny i mężczyzny – Rona, jak
przypuszczałem. Wyczuwałem również typowo męskie używki.
Ściany były przesiąknięte zapachem cygar, brandy i wosku do
polerowanie miotły. Nie było to coś wyczuwalnego przez zwykłego
człowieka, ale jako niedoszły Mistrz Eliksirów miałem węch
idealny. Nawet kiedy przechodziłem obok pokoju Granger wyczuwałem
zapach jej skóry i delikatnych perfum. Znałem ten zapach, aż
za dobrze. Za każdym razem, kiedy gotowałem amortencję, wyczuwałem
go. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia co to jest i do kogo należy,
aż do wczorajszego wieczora, kiedy ją spotkałem. Jej skora
wyraźnie pachniała różami z ogródka, nad którymi
pracowała wieczorem, kiedy się zjawiłem z kawą. Za to jej perfumy
pachniały jaśminem. Gdyby można było się zakochać w zapachu,
zdecydowanie bym przepadł. Ale to była Gryfonka. Na dodatek
Granger. Pokręciłem zrezygnowany głową, zastanawiając się o
czym myślę. Ale to był fakt niezaprzeczalny. Pachniała
najwspanialej na świecie.
Zegarek
pokazywał 6:09. Jesienne promienie słoneczne wdzierały się
bezlitośnie przez okno, ogrzewając moją twarz. Na samą myśl o
niej, skrzywiłem się. Nienawidziłem swojego obecnego wyglądu. Był
obrzydliwy, znaczy ja byłem obrzydliwy. Spojrzałem na biurko, na
którym stał flakonik z wielosokowym. Ohyda, ale muszę to
pić, by przeżyć. Swoją drogą, Nott musi mi załatwić więcej
tego eliksiru. Teraz nie mogę się ukrywać dniami w pokoju i sam go
gotować, nie pokazując się światu. Ciężkie czasy mnie czekają.
Ruszyłem do łazienki, by wziąć szybki prysznic i zejść na
śniadanie, zanim ta irytująca kobieta to zrobi. Kiedy zszedłem do
kuchni było cicho i spokojnie. W powietrzu unosił się jej zapach,
a z kanapy dochodziło głośne mruczenie. Powędrowałem tam
wzrokiem i zauważyłem wielkiego, grubego kocura. Przeciągał się
leniwie, patrząc na mnie. Jego oczy miały w sobie coś diabelskiego
i nagle poczułem się, jakby ktoś odkrył moją tajemnicę, że nie
jestem tym za kogo się podaję. Rzuciłem na oparcie kanapy mój
sweter i mruknąłem pod nosem - Głupi kocur. Poszedłem do kuchni,
by zaparzyć sobie kawę.
-
Dzień dobry! - usłyszałem uprzejmy głos Granger, kiedy zeszła z
piętra.
-
Jeszcze się o tym przekonamy... - burknąłem, zły na cały świat.
-
Ktoś tu chyba wstał lewą nogą – odpowiedziała, wciąż się
uśmiechając.
-
Kawy?
-
Poproszę. Jak się spało?
-
Nie jest to hotel pięciogwiazdkowy, ale może być.
-
Wspaniale – warknęła. Na jej twarz wpłynęły rumieńce złości,
czyli to co uwielbiałem w szkole. Wzięła kubek ze swoją kawą i
ruszyła do salonu, by usiąść na kanapie i pieścić tego
obrzydliwego pchlarza. Uśmiechnąłem się wrednie, patrząc jak
czule szepcze coś do jego ucha i głaszcze po futerku. Nagle wstała,
zerknęła na mnie i z wysoko podniesioną głową weszła do jednego
z pokoi, który był biblioteką, o ile dobrze pamiętałem.
Odwróciłem się w stronę lodówki i przygotowałem
sobie śniadanie. Chwyciłem talerz i powędrowałem w stronę
salonu, by zrzucić pchlarza z kanapy i wygodnie się na niej
rozsiąść, jedząc śniadanie i oglądając poranne wiadomości.
Zerknąłem na kominek i przez moją głowę przeszły różne
myśli... A jeśli jest połączony ze światem magicznym i ktoś
mnie znajdzie? Po moim ciele przeszły ciarki. Nie, to niemożliwe...
Spojrzałem na kanapę, ale na całe szczęście mojego nowego wroga
tam nie było. Za to obok leżał mój sweter. Chciałem go
podnieść, ale kiedy moje ręce go dotknęły poczułem, że
materiał jest mokry. Ten wredny kocur zasikał mi mój
ulubiony sweter!
-
Granger! - krzyknąłem wściekle. Kobieta od razu pojawiła się w
drzwiach, rzucając we mnie piorunami.
-
Jak tyś mnie nazwał?! - warknęła, przymykając oczy.
-
Twój głupi kot zasikał mi sweter!
-
On nie jest głupi!
-
Jest! Zobacz co zrobił!
-
Zaznaczył teren! Nie moja, ani tym bardziej nie jego wina, że
kładziesz swoje rzeczy tam, gdzie on uwielbia przebywać!
-
Nie jego wina? - szepnąłem wściekle - NIE JEGO WINA?!
-
Przestań krzyczeć w moim domu! Jesteś facetem! On też, więc
zaznacza swoje terytorium!
-
Zapłaci mi za to!
-
To ty mi płacisz za mieszkanie tutaj, a wymówień nie
przyjmuję! - fuknęła, biorąc kota na ręce. - Nie martw się
grubasku, ten okropny buc nic ci nie zrobi – szeptała mu do ucha,
na tyle głośno, że wszytko słyszałem! Kiedy odchodziła, ten
kocur spojrzał na mnie i na Merlina mogę przysiądz, że uśmiechał
się! Trzasnęła głośno za sobą drzwiami, pozostawiając mnie
samego. Co za okropne babsko!
*
* *
-
Granger! - usłyszałam zza drzwi. Moje ciało przeszły ciarki. Od
czasów szkoły nikt mnie tak nie nazywał. Skąd więc u niego
taka odzywka? A kiedy nawrzeszczał na mnie, że kot zasikał mu
sweter, moja irytacja tym mężczyzną osiągnęła apogeum. Był
niewychowany, arogancki, a do tego zarozumiały! Jego ton głosu,
ruchy ciała i dziwny błysk w oku, kogoś mi przypominał, ale to nie zmienia faktu, że jest okropny... Jak ja do cholery mam wytrzymać pod jednym dachem z bucem pokroju Malfoy'a?! To będzie cud,
jeśli go czymś nie przeklnę, prędzej, czy później... To,
że nie używam różdżki, nie oznacza, że zapomniałam jak
użyteczna może być i jak łatwo można kogoś pozbawić głosu,
czy spetryfikować. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Pierwszy raz
od dłuższego czasu pomyślałam o magii w taki sposób.
Pierwszy raz od śmierci Rona, nie przywoływała ona smutnych
wspomnień, tylko te wesołe, kiedy przez przypadek rzucił na mnie
zaklęcie zmieniające kolor włosów. Przez kilka dni musiałam
ukrywać pod kapeluszem moje zielone kudły! Albo zaklęcie
zmieniające człowieka w fretkę! Nigdy tego nie zapomnę! Malfoy w
futerku małej, słodkiej fretki, szalejący z przerażenia.
Zaśmiałam się na głos na to wspomnienie. Może mogłabym zmienić
tego nadętego White'a w milusieńkiego gryzonia na kilka dni? Louis,
by na niego zapolował. Może utarłoby mu to nosa? Czułam się
dobrze. Nadzwyczaj dobrze. To było niesamowite uczucie. Od śmierci
Ronalda, nie czułam się tak wolna, szczęśliwa i opanowana.
Opuściłam bibliotekę już spokojniejsza. Tobias siedział w
salonie, obrażony na cały świat, niczym naburmuszone dziecko.
-
Tobias – wypowiedziałam łagodnie jego imię. Zareagował po
chwili, patrząc na mnie oszołomiony. - Daj, wypiorę ten sweter.
-
Poradzę sobie – burknął, odwracając głowę. Naprawdę
zachowywał się jak dziecko.
-
Nawet nie wiesz, gdzie jest pralka.
-
Trudno.
-
Przestań się zachowywać jak rozpieszczony bachor, tylko daj mi ten
cholerny sweter! - tego chłodnego, rozkazującego tonu nauczyłam
się od samego mistrza – Severusa. Przebywanie z nim kilka godzin
dziennie wpływało na mój charakter. Spojrzał na mnie,
mrużąc oczy i rzucił swetrem. Chwyciłam go w locie i posłałam
mu spojrzenie pełne pogardy i zadziałało. Nieznacznie się skupił,
mruknął coś pod nosem i wrócił do oglądania wiadomości.
Zdecydowanie kogoś mi przypominał...
*
* *
Kolejny
nudny dzień. Kolejny
samotny dzień
- westchnąłem, wyciągając ingrediencje, by ugotować Wywar
Tojadowy dla Remusa. Po wojnie miałem wreszcie spokój. Nie
musiałem być szpiegiem i w pełni oddałem się eliksirom oraz
nauce. Dalej uczyłem w Hogwarcie tych wstrętnych nierobów,
chociaż muszę przyznać, że z roku na rok było coraz lepiej. Było
kilku naprawdę wybitnych uczniów, ale było też kilka
porażek... Na moje nieszczęście w tym roku do szkoły przybyły
dwie pary bliźniaków nie kogo innego jak Freda i Georga
Wesley'ów. Rozmnażali się na potęgę i to jeszcze w tym
samym czasie! Co gorsza wybranką Freda została Pomyluna... Luna
Lovegood – Weasley. Mieszanka wybuchowa. Na samą myśl, że w
poniedziałek pierwszą lekcję zaczynam z pierwszorocznymi Gryfonami
i Ślizgonami, robiło mi się słabo. Uczniowie domu lwa zawsze byli
i będą okropnymi leniami i tchórzami.
-
Przeklęci Gryfoni – warknąłem sam do siebie i wtedy drzwi do
mojego laboratorium otwarły się z hukiem i zamiast trzech kropel
esencji z Piołunu, wlałem całą fiolkę. Nim zdążyłem pomyśleć,
kociołek wybuchł i jedyne co mnie uratowało przed kolejną
paskudną blizną na twarzy, to refleks i zasłonięcie twarzy ręką.
Płyn ściekał po mojej dłoni, aż pod rękawy, co wyżerało moją
skórę.
-
Poppy! Nie potrafisz pukać?! - krzyknąłem wściekle.
-
Oh Severusie tak mi przykro! Chodź szybko do skrzydła szpitalnego!
-
Poradzę sobie!
-
Natychmiast do skrzydła! - rozkazała, tonem nie znoszącym
sprzeciwów. Mruknąłem pod nosem kilka przekleństw i
ruszyłem zły na siebie, za tą chwilę nieuwagi. Cholerny piołun...
Cholerna Poppy... Cholerne życie! Uczniowie widząc mnie, uciekali i
schodzili mi z drogi. Najczęściej uciekali Gryfoni, znani ze swej
odwagi... Bzdura!
-
Severusie, ja muszę niestety udać się do dyrektora w dość ważnej
sprawie. Od dziś przechodzę na emeryturę, ale w skrzydle czeka już
moja następczyni. Bądź dla niej uprzejmy i jeszcze raz
przepraszam. - pożegnała się szybko Poppy, pod drzwiami do
skrzydła i pognała w kierunku gabinetu Dumbledora.
-
Profesor Snape! - powitał go od progu znajomy głos.
-
Black – warknąłem na widok nieślubnej córki Regulusa. Czy
kiedy jest już tak spokojnie i wspaniale, musi pojawić się ktoś
tak nie na miejscu? Była równie irytująca jak jej wujek –
Syriusz. - Ty jesteś następczynią Pani Pomfrey? - zakpiłem,
widząc jej strój.
-
Tak.
-
W takim razie poradzę sobie sam.
-
Przestań się zachowywać, jakbym była moim wujkiem! To, że mam na
nazwisko Black nic nie znaczy! Cholera! Nawet Lucjusz i Narcyza mnie
zaakceptowali, a ty masz wiecznie skwaszoną minę, gdy mnie widzisz.
- wybuchnęła. - Oh nie... Zapomniałam... Ta mina to już na stałe?
Pewnie wybuchł ci jakiś kociołek prosto w twarz i już taka
została!
-
Jak ty się zachowujesz, Black?! - mój głos był chłodny i
dla uczniów przerażający, ale ona nie wyglądała jakby
miała uciekać. Wręcz przeciwnie... Wyglądała, jakby
przygotowywała się do kolejnego ataku. Była typową Gryfonką...
-
Nie ja jestem uprzedzona do każdego z nazwiskiem Black.
-
Nie jestem uprzedzony. Nie moja wina, że Black'owie to ród
psychopatycznych snobów.
-
Odezwał się wzór cnót obywatelskich, ze wspaniałym
tatuażem na lewym przedramieniu. Zdecydowanie to nie jest znak
rozpoznawczy psychopatów.
-
Dobrze wiesz, że już nie jestem śmierciożercą!
-
Owszem, wiem, ale mimo to masz Mroczny Znak a ja mam nazwisko po ojcu
i dobrze wiesz, że prócz wychowywania się w Malfoy Manor i
czasem u ciotki Belli nic mnie z Blackami, ani Syriuszem nie łączy.
-
Co nie zmienia faktu, że jesteś dokładnie taka, jak każdy z
Blacków.
-
Severusie – warknęła. Po raz pierwszy odezwała się do mnie po
imieniu i było to dziwne uczucie. - Proszę, nie kłóćmy się
już pierwszego dnia. W zapasach szpitala są braki w eliksirach,
więc zapewne będziesz je wykonywał w najbliższym czasie co
oznacza, że będę częstym gościem w Twoich lochach, by odebrać
zamówienie. - Niesamowite, jak szybkie były zmiany jej
humoru... Ze skrajnie wściekłej, w spokojną, flegmatyczną
uzdrowicielkę. - Pokaż mi tą rękę - wyciągnęła swoją smukłą
dłoń w moim kierunku, a ja nie patrząc na nią podałem jej swoją.
Wyszeptała zaklęcie rozcinające moją drogą szatę, na co tylko
warknąłem. Może miała rację? Może faktycznie byłem do niej
uprzedzony? Nonsens! Ona po prostu była irytującą idiotką, jak
jej ciotka i matka. Miała to we krwi. Poprowadziła mnie do jednego
z łóżek i usadziła na nim. W tym czasie związała w luźny
kok swoje brązowe włosy. Kilka kosmyków uwolniło się z jej
mizernej fryzury, opadając po bokach jej zgrabnej twarzy. Emily była
niezaprzeczalnie piękna i z niechęcią musiałem to przyznać.
Miała piękne, długie włosy, delikatne rysy twarzy, pełne usta i
wielkie, szare oczy. I to właśnie jej uroda ją zgubiła. Kilka lat
po ukończeniu Hogwartu wyszła za mąż, za młodszego Cromaca
McLagena, któremu zależało na jej spadku, który
otrzymała. Kilka miesięcy po ślubie zaczęły się problemy.
Chłopak zaczął pić. Dziewczynie bardzo to się nie spodobało i
wtedy zaczęło się jej piekło. Bił ją i gwałcił regularnie,
ale mimo to długo nie mogła się zebrać na zostawienie go. Dopiero
kiedy groził jej nożem, czego efektem jest paskudna blizna na jej
policzku, postanowiła odejść. Taka młoda, a tyle już w życiu
przeżyła. To
nie zmienia faktu, że jest irytująca
– skarciłem się w myślach. Kiedy wyleczyła moją dłoń oraz
rękę, uśmiechnęła się do mnie niepewnie, na co jedynie fuknąłem
wściekle i opuściłem skrzydło szpitalne. Kiedy wychodziłem
usłyszałem jej śmiech oraz słowa:
-
Do zobaczenia Severusie...
*
* *
Siedziałem
w bibliotece, czytając jakiś mugolski badziew o miłości, ale z
braku sił i chęci na szukanie czegoś ciekawszego, pozostałem przy
tej lekturze. Po porannej awanturze, unikaliśmy się z Granger, nie
chcąc wszcząć kolejnej wojny. Uprała mój sweter, który
teraz suszył się na tarasie. Prychnąłem, patrząc przez okno.
Jakby nie mogła użyć zwykłego zaklęcia czyszczącego. Cóż
za dziwna kobieta z niej wyrosła. Udałem się do kuchni, by
zaparzyć sobie kolejną porcję kawy. Kiedy woda się zagotowała,
podszedłem do okna balkonowego, by ujrzeć ją klęczącą przy
jednym z krzaków róż. Zapewne przygotowywała je na
nadejście zimy. Była całkowicie skupiona na swojej pracy, więc
spokojnie mogłem ją podglądać. Obchodziła się bardzo delikatnie
z rośliną, nasypując kopczyki ziemi dookoła. Patrzyłem na nią i
nie mogłem uwierzyć, jak silną kobietą musiała być, by tyle
przeżyć. Śmierć rodziców, męża... Nie chciałem się do
tego przyznać, ale podziwiałem ją i rozumiałem. Razem z Ronem
utraciła część swojego życia, tak jak ja, kiedy postanowiłem
zostać Tobiasem Whitem. Musiała to bardzo przeżywać, ponieważ z
tego co wiem, od czasu śmierci jej męża nie miała innego
mężczyzny. Nie miała wspaniałego, bajkowego życia, przez co z
każdym dniem była silniejsza, a mimo wszelkich strat żyła dalej,
a to już było dla mnie niesamowite. Przyglądałem jej się
uważnie, zauważając zmiany w jej wyglądzie od czasów
ukończenia szkoły. Na jej twarzy pojawiały się pierwsze
zmarszczki, które dodawały jej swoistego uroku. Włosy
ściemniały i nie wyglądały jak szopa, tylko były starannie
ułożone. Twarz miała bledszą i schudła. Była aż za chuda, ale
wciąż mogła się pochwalić okazałym biustem. Zmieniła się i to
zdecydowanie na jej korzyść... A ten zapach... Zamknąłem oczy,
wciągając powietrze, w którym wyraźnie wyczuwałem jej
perfumy i zapach skóry. Był idealny. Jeszcze chwilę
delektowałem się jej zapachem, kiedy poczułem dziwne ukłucie w
żołądku. Kiedy otworzyłem oczy w tafli szkła, zobaczyłem cień
swojego prawdziwego odbicia. Moje oczy powróciły do
naturalnego odcienia, twarz się zmieniała, a moje włosy nabierały
barwy jasnego blondu. Przekląłem i szybko uciekłem do pokoju, by
jak najszybciej wypić eliksir wielosokowy. Cholera! Jeszcze chwila i
mogłaby odkryć kim jestem! Kiedy powróciłem do paskudnej
sylwetki Tobiasa, odetchnąłem. Mało brakowało...
*
* *
Na
dworze mimo słońca, robiło się coraz chłodniej. Potarłam dłońmi
ramiona, by ogrzać trochę moje ciało. Po chwili powróciłam
do przesadzania róż, by spokojnie mogły przetrwać kolejną,
srogą zimę. Uwielbiałam się nimi zajmować i wkładałam w to
całe serce, co owocowało pięknymi kwiatami prawie całą wiosnę i
lato. Uspokajało mnie to i pozwalało przenieść się w całkowicie
inną rzeczywistość. Uśmiechnęłam się do siebie delikatnie i
powróciłam do pracy nad roślinami. Mama zawsze uwielbiała
mój ogródek, który był moim małym królestwem.
Kiedy odwiedzali mnie wraz z tatą, zawsze zachwycali się magiczną
aurą, jaka panowała w ogrodzie. Uwielbiałam siedzieć długimi
godzinami w altanie, podziwiając moje małe dzieło. Latem było
naprawdę przepięknie i kolorowo. W powietrzu można było wyczuć
zapach kwiatów, a kiedy się na nie patrzyłam, moje serce
ogarniała niesamowita duma. Ron uwielbiał ten ogródek i
zawsze chętnie mi pomagał. To dla niego tak dbam o te rośliny. To
wszytko dla niego... Uścisk w moim sercu był mniejszy niż
zazwyczaj, co mnie ucieszyło. Kocham go, ale muszę ruszyć z moim
życiem do przodu. Kiedy za szybą w salonie zauważyłam dziwny,
szybki ruch, odwróciłam się gwałtownie i zauważyłam
uciekającą blond czuprynę. Zmarszczyłam brwi i weszłam do domu,
ale nikogo nie było. Pokręciłam głową i wróciłam do
ogródka, sprzątając po sobie.
Sama
nie wiem, kiedy ten czas tak szybko zleciał. Słońce zachodziło,
świecąc uparcie w balkonowe okno i rozświetlając salon.
Dochodziła 18:00, więc nadeszła najwyższa pora, by coś ugotować.
Poczułam dziwną potrzebę wejścia do pokoju mojego współlokatora,
więc powędrowałam po schodach do góry i już po chwili
pukałam do drzwi Tobiasa.
-
Proszę – usłyszałam, więc niepewnie nacisnęłam klamkę i
weszłam do środka. Siedział przy biurku, pisząc coś na kartce.
Może przeszkodziłam mu w pisaniu książki?
-
Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałam zapytać, czy zjesz ze
mną kolację?
-
Już na randkę mnie zapraszasz Gr... Hermiono? - sarknął.
-
Nie! Zazwyczaj gotuję więcej niż zjem, więc pomyślałam o Tobie.
Ale jeśli nie chcesz, to nie będę cię zmuszać.
-
A już myślałem...
-
Nie, to nie!
-
Chętnie zjem – odpowiedział, uśmiechając się krzywo.
-
W takim razie za godzinę powinno być gotowe – oznajmiłam i
wyszłam z pokoju. Miał paskudny charakter.
Po
godzinie krzątania się po kuchni i przygotowywania kolacji, wszytko
było gotowe. Odwróciłam się gwałtownie, czując na sobie
czyjś wzrok i sapnęłam z przerażenia, kiedy zauważyłam Tobiasa,
opierającego się o ścianę przy schodach. Stał na trzecim
stopniu, ręce miał założone na piersi i uśmiechał się
ironicznie.
-
Przestraszyłeś mnie! - zaśmiałam się, machając na niego
ścierką. Czułam, że się rumienię, zupełnie nie wiedząc czemu.
Odwróciłam się i udałam, że sprawdzam czy mięso było już
miękkie.
-
Ładnie pachnie. Mam nadzieję, że równie dobrze smakuje.
-
Mój mąż nigdy nie narzekał.
-
Zapewne nie miał zbyt wygórowanych wymagań.
-
To prawda – zaśmiałam się. Ronald uwielbiał jeść i to była
jego największa, życiowa pasja.
-
Pomóc? - spojrzałam na niego szczerze zdziwiona. Nie
spodziewałam się po nim, że zaoferuje pomoc.
-
Nie dziękuję, już kończę.
-
Wina? - zaproponowałam, kiedy siadaliśmy przy stole.
-
Wolałbym piwo.
-
Zaraz przyniosę.
-
Zostań, ja to zrobię - uśmiechnął się krzywo i wstał. Po
chwili powrócił z kieliszkiem wina dla mnie i kuflem piwa dla
siebie.
-
Dziękuję.
-
Cóż, to było naprawdę pyszne - pochwalił, co było dla
mnie jak Wybitny u Snape'a. Uwielbiałam być najlepsza we wszystkim.
Nawet w gotowaniu... - Dziękuję.
-
Cieszę się, że ci smakowało.
Tobias
pomógł mi posprzątać po kolacji. Opowiedział mi nawet jak
znalazł się w Southampton, co było naprawdę ciekawe i
interesujące. Mój niegdyś pusty domek, stał się teraz taki
żywy... taki pełny... Cieszyło mnie to. Owszem Tobias był
aroganckim i irytującym człowiekiem, ale nasze losy się splotły i
musimy przeżyć chociaż te pierwsze pół roku razem, za
które miał zapłacone. Po dzisiejszej kolacji stwierdzam, że
może nie będzie tak źle... Może się jakoś dogadamy? W końcu
człowiek, albo gra w drużynie, albo jest sam przez całe życie. Ja
i Tobias mieszkamy pod jednym dachem, więc chcąc nie chcąc musimy
stworzyć drużynę i nauczyć się żyć razem. Po dzisiejszej
kolacji dochodzę do wniosków, że chyba zbyt szybko go
oceniłam. Może nie jest taki zły? Może...
Kochana! To jest obłędne... Przecież to wiesz... Ale nie mogę się nie powtórzyć. Kocham, uwielbiam, czczę i co tam jeszcze chcesz, tylko pisz szybko, szybko, szybko i dużo, by Venikowy apetyt na dobre dramione załagodzić :) Buźki i powodzenia!
OdpowiedzUsuńRozdział jest super. Ta historia mnie wciągnęła jest intrygująca. Bohaterowie są ciekawi tacy prawdziwi nie wyidealizowani. Ogromnie mi się podoba. Karola
OdpowiedzUsuńGenialne! Świetnie to wszystko opisujesz:)
OdpowiedzUsuńNiewiele brakowało by Hermiona dowiedziała się kim naprawdę jest "Tobias".
Ciekawa jestem, kiedy to faktycznie nastąpi...Podejrzewam, że trzeba będzie trochę poczekać...
Życzę Ci dużo weny:)
Buziaki:*
Lady Charlotte
Świetny rozdział! Ukazywanie sytuacji z perspektywy różnych bohaterów jest bardzo ciekawe i pomaga lepiej ich zrozumieć. Zgadzam się z Karolą, Twoi bohaterowie są naprawdę prawdziwi. Opowiadanie jest, moim zdaniem, bardzo psychologiczne i właśnie to najbardziej mi się podoba. Czytelnik może zagłębić się w problemy bohatera, analizować je, a czasem nawet w pewnym sensie się z nimi identyfikować.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny niesamowity rozdział.
Pozdrawiam,
Meg ;]
Czyżby Severusowi spodobała się niejaka Emily Black? Hmm... Robi się coraz ciekawiej! ;D
OdpowiedzUsuńHermionie "Tobias" przypomina Dracona, ona zawsze była inteligentna :)
Ciekawa jestem kiedy dowie się prawdy ;P
Chciałam Ci też podziękować, że tak szybko dodałaś rozdział :)
Pozdrawiam, Odiumortis (swag).
Przespałam premierę rozdziału i teraz aż mi wstyd komentować. ;<
OdpowiedzUsuńWspaniała notka, może mało w nim typowego Dramione, ale przecież jakieś wprowadzenie musisz zrobić, by to miało ręce i nogi. ;)
Emily i Severus od razu skojarzyło mi się z Sevmione, nie wiem czemu. Mam dziwne skojarzenia, ot co. ;3
Te początkowe akapity zawsze mnie zaskakują, są takie... skłaniające do refleksji. ;)
Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że dodasz tak szybko, jak wcześniejsze rozdziały, a może nawet szybciej...? ;>
Pozdrawiam,
Fioletoowa
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak już mówiłam, Twoje opowiadanie jest obłędne. Uwielbiam Cię ♥ ! Cieszę się, że w końcu zaczyna dziać się coś ciekawego. Już nie mogę doczekać się, aż zaczną się wątki " dramione ". Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chcę również zaprosić na mojego bloga. Wprawdzie nie jest on o tematyce Potterowskiej, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba http://say-that-you-love-me-baby.blogspot.com/ ;).
xoxo ♣ Milagros.
scenka z kotem strasznie zabawna, uwielbiam rozwścieczonego Dracusia <3
OdpowiedzUsuńale kiedy zaczął się zmieniać w salonie, podglądając Hermionę prawie zawału dostałam, hehe.
Mam nadzieję, że niedługo się dowie, kim on jest i będą razem szczęśliwi!
nie mam pojęcia, co tu robi Nott, ale życze mu dużo szczęścia z Ginny.
No kochana, weny, weny, weny i jeszcze raz weny. aww, czekam na kolejny rozdział, Vampirku <3
Natalia.
Znowu zaskakujesz! Luna i Fred... W sumie trudno jest mi ich sobie wyobrazić jako para...
OdpowiedzUsuńCzęść dnia z życia Sevcia była obłędna! Do tego Dumbi i Remus żyją! Chyba, że coś źle zinterpretowałam...
Pomocny Draco? Dziwna, ale ciekawa zmiana :)
Czekam na kolejny rozdział i całuję!
jestem ZACHWYCONA!
OdpowiedzUsuńTe uprzykrzanie życia Granger przez Malfoya...ekhem! To znaczy Tobiasa jest mega :D
Buziaki dla Ciebie :)
Fantastyczny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twoja Hermiona. Jest taka silna. A ta jej kolacja z Malfoy'em.. coś czuję, że w pewnym momencie się polubią. xD
Ale jak zobaczyłam w Bohaterach zdjęcie twarzy Tobiasa.. Brr. Okropieństwo.
Fajna jest ta Black. :D Chyba będzie moją ulubioną postacią. Rozrusza Sevka. xD
Całuję i weny! :3
Ana M.
Zapraszam: http://the-formula-for-happiness.blogspot.com/
I jest w końcu rozdział, o Hermionie i Draco, pod postacią Tobiasa. Jego nawyk nazywania ją Granger nie zginął, a ona już coś podejrzewa mądra Miona. Następny mądry kot, taki jak Krzywołap. Rozdział bardzo mi się podobał, nawet był przyjemnie długi.
OdpowiedzUsuńA pani Black, czyżby Severus był w niej zauroczony?
Zobaczymy, czekam na dalszy rozwój akcji.
pozdrawiam :)
marten.
No i rozpoczęła się akcja! Rozdział bardzo długi i obfitujący w Hermionę i Dracona ;-) Tzn pana White`a ;-) Ja czekam z niecierpliwością na wątki romantyczno-erotyczne. Nic nie poradze że zawsze jak czytam twoje rozdziały tylko na to liczę i czekam na to z utęsknieniem. Rozdział bardzo udany, ciekawie to wszystko się rozkręca! Nie pozostaje nic innego jak czekac na kolejny. A specjalnie dla ciebie pewna moja myśl:
OdpowiedzUsuń"Nie twoje otoczenie jest twoim wyznacznikiem, ale ty jesteś wyznacznikiem swojego otoczenia"
Dominika
Rozdział świetny :) Już kocham ta historie, a to dopiero początek ♥ Mam nadzieję, że nowy rozdział niebawem :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Ech, super się zapowiada wątek Hermiony i Draco :D Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju ich znajomości. A przy okazji poznajemy kolejną przyszłą (mam nadzieję xD) pare :D Pozdr
OdpowiedzUsuńWszystko jest świetnie opisane, jej uczucia i jego uczucia <3 świetny rozdział, czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, Nie mogę się doczekać nn ]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Noxi :*
http://dracohermionaloveff.blogspot.com/
Cud, miód, malina - dla Ciebie żadna nowość :p
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to jak opisujesz uczucia bohaterów. To wciągające jak ssawka odkurzacza :D
I kot pokazujący kto tu rządzi ! ;)
Podoba mi się wątek Snape'a i Black. To może być mieszanka wybuchowa !
To tylko kwestia czasu, aż Hermiona odkryje tajemnicę Draco/Tobiasa. To przecież mądra kobieta ;D
Zajrzałam do zakładki z bohaterami i muszę ci powiedzieć, że chyba wydrukuję zdjęcie Notta i powieszę nad łóżkiem. Pół godziny rozpływałam się na widok Twojego Teośka ;)
Pozdrawiam,
Madeleine.
Super rozdział :D ale nie mogę się doczekać, kiedy Hermiona odkryje kim naprawdę jest jej współlokator :D uwielbiam jej kota :D
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny, już nie mogę się doczekać :D
Zapraszam na rozdział IV na http://hgdm-baby-i-wait-for-you.blogspot.com/
Bardzo oryginalny pomysł, nie mam zielonego pojęcia co wymyślisz! Szkoda, że Draco jest paskudny jako Thobias :< Śliczne opisy uczuć, które tak uwielbiam! :D Czyżby pomiędzy Snapem i panną Black zaiskrzyło? ^^ Ach, wiem, że wszyscy to piszą, ale śliczny Teo w zakładkach bohaterzy! No, panna Black też niczego sobie ;)
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam :D
Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa kiedy Hermiona dowie się, że pan White to tak naprawdę Draco, i co z tym zrobi.. :>
Rozśmieszyła mnie akcja z kotem :D
Hmm, podoba mi się znajomość Black i Snape'a :D Może ich jakoś połączysz? :o
Ale to, to wiesz tylko Ty :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Och świetny rozdział. Lubię Louisa, to taki fajny kot XD Jestem ciekawa w jakich okolicznościach Hermiona pozna, że to Draco. O albo jakby się zakochała w Tobiasie byłoby fajnie. Jakby dowiedziała się, że to Malfoy to chyba by go rozszarpała. Baaaaaaardzo fajne. Nie mogę doczekać się kolejnego.
OdpowiedzUsuń+ pojawił się u mnie 1 rozdział, zapraszam -> http://dramione-always-and-forever.blogspot.com/
Koty to ewenement wszystkich ficków. Szkoda, że tak mało ich w opowiadaniach, bo z nimi jest największa zabawa. Faktem jest, że mało rudych kotów lubi Draco.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało. Naprawdę :)
Pozdrawiam, Poem
http://poemsfanfictions.blogspot.com
Świetny rozdział, a najlepsza scenka to chyba ta z kocurkiem Miony :D
OdpowiedzUsuńSierściuch coś nie lubi naszego Tobiasowego Dracona :D
Zobaczymy co jest w następnym rozdziale :)
Ide czytać dalej...
:P
Historia jest świetna. Inne niż wszystkie Dramione :) I nie jest kolorowo ,a bohaterowie muszą sobie ,z tym poradzić. Lubię czytać takie historie ,które nie są proste i banalne... Chociaż czasem słodkimi romansidłami też nie pogardzę ;3
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to bardzo fajny. Tajemnicza Emily - Córka Regulusa ,ze straszną przeszłością i po przejściach + Nasz Severus - Podwójny agent, Mistrz Eliksirów, Nieszczęśliwie zakochany przez całe Życie.... Czyżbym wyczuwała romans ? ♥ XD
Draco naszczęście nawet pod inną postacią nie traci swojego charakterku...:)
Życzę dalszej weny ~ Julkens
Nasza Herm ma zwidy...
OdpowiedzUsuńOj, niedobrze, niedobrze... XD
To jest naprawdę coś oryginalnego i niesamowitego w jednym! *___* Zaintrygowała mnie postać Emily... jest córką Regulusa??! Zaskakujesz mnie! Czyżby pomiędzy Severusem, a panną Black coś się wydarzy?? A Draco... to Draco. Nawet w innej postaci jest sobą i tego nie ukrywa, a po co? :D "Przestań krzyczeć w moim domu! Jesteś facetem! On też, więc zaznacza swoje terytorium! - Zapłaci mi za to! - To ty mi płacisz za mieszkanie tutaj, a wymówień nie przyjmuję! - fuknęła, biorąc kota na ręce. - Nie martw się grubasku, ten okropny buc nic ci nie zrobi – szeptała mu do ucha, na tyle głośno, że wszytko słyszałem! Kiedy odchodziła, ten kocur spojrzał na mnie i na Merlina mogę przysiądz, że uśmiechał się!" Hahaha, uwielbiam tą scenę! <3 I końcówka bardzo mi się spodobała :) "Po dzisiejszej kolacji dochodzę do wniosków, że chyba zbyt szybko go oceniłam. Może nie jest taki zły? Może..." Pewnie minie dużo czasu, zanim Hermiona dowie się o prawdziwej tożsamości jej współlokatora? Nie lubię, gdy akcja za szybko się toczy ;) Dlatego nie wiem, dlaczego w moim opowiadaniu tak szybko się Draco dowiedział o swoim synu xd No nic, lecę skomentować następny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńSeverus - genialne! Ciekawe czy miedzy nim i Black coś będzie... Mam nadzieję, że tak. Kogo obchodzi wiek naszego kochanego profesora... XD
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie. Lecę komentować kolejny rozdział :)
Już zaczynają sie kłótnie między ta dwójka :3, a to znaczy więcej dramione chcociaz w tym wypadku to raczej Tomione. Severus i Black ciekawe polacznie, czy cos z tego będzie ? Fajnie, że nie jest tak cukrowo, tak słodko. Lecę czytać dalej
OdpowiedzUsuńnikKT
Niesamowite;*
OdpowiedzUsuńNie moja wina, że Black'owie to ród psychopatycznych snobów.
OdpowiedzUsuńPadłam ^^
Rozdział świetny , lecę dalej ;*
ViV
Świetny rozdział - tak mało brakowało ... ufff. Czekam na dalszy rozwój wypadków i w swoim czasie na więcej romantyzmu <3
OdpowiedzUsuń~True Lover
Cudo .. mama nadzieje że Hermiona odkryje kto skrywa się pod tą maską Whita i nie pozbędzie sie Malfoya ze swojego życia :D rozdział dobrze napisany i zapadający w pamięć a do tego śmieszny :D
OdpowiedzUsuńNina
Świetny!!! Snape mnie rozwalił ;-; lecę dalej <33
OdpowiedzUsuńRozdział to po prostu cud, miód i orzeszki :D
OdpowiedzUsuńDraco ciągle się naraża Hermionie swoim zachowaniem i jeszcze ta wpadka z włosami, myślałam... nie! Byłam pewna, że odkryje prawdę! :) Na szczęście tajemnica Malfoy'a nie wyszła na jaw, na razie! :P
Hahahah xD Ta scena ze Snapem mnie po prostu rozwaliła! :D Jeszcze tego brakuje, żeby zakochał się w takiej młodej dziewczynie... Bo na to się zapowiada ;) No cóż, muszę jeszcze poczekać, aż akcja zacznie rozwijać się jeszcze bardziej i wtedy wszystkiego się dowiemy *-*
Liczę na to, że Miona szybko zakocha się w Draco... a on w niej, chociaż nie wiem, czy już do tego nie doszło :D W końcu czuje jej zapach, gdy wącha amortencję :P Iście romantyczne. :)
Pozdrawiam serdecznie.
Nessa Laime
LOUIS (MAM NADZIEJE, ŻE DOBRZE NAPISAŁAM) POBIJA WSZYSTKO! TEN KOT JEST OBŁĘDNY.
OdpowiedzUsuńROZBAWIONA...
~LACUNA
Jestem ciekawa kiedy Hermiona zorientuję się że to Draco. Jak tak dalej pójdzie to Malfoy przyrobi kotka na jakiś eliksir ;) Lubię to kocisko. Severus jak zwykle wesoły i radosny ;) A temu Cormacowi to się powinno skórę wygarbować. Jestem ciekawa czy między Emily a Sevem czegoś czasem nie będzie?
OdpowiedzUsuńCoś zaczyna się dziać! Obłędny rozdział :) Uwielbiam Draco w takim wydaniu :) Nie jest przesłodzony za co stokrotnie Ci dziękuje :D Czytam więc dalej <3 Cieszę się, że los Hermiony splótł się również z Severusem, którego bardzo lubię :) Ale Draco jest i tak najlepszy <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Inez :)